Dzień dobry w pierwszy dzień wiosny! Sytuacja za oknem nie napawa optymizmem, ale nie ma co się smucić. Jest tyle rzeczy, które można robić w domu. A skoro zaczęła się wiosna to możemy zacząć wiosenne porządki i prace w ogródku ;)
Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie przywitać nową porę roku podsumowaniem pierwszych dwóch miesięcy mojego pobytu w Niderlandach.
Plan wyjazdu za granicę zrodził się nad długo przed samym przedsięwzięciem. Nie była to decyzja spontaniczna, jak wiele osób myślało. Razem z moim Ukochanym przesiedzieliśmy godziny zastanawiając się jaki kierunek obrać tym razem.
Oczywiście jednym z pomysłów był powrót do Szkocji, ponieważ bardzo nam się tam podobało, pomijając zmienność pogody, jednak zrezygnowaliśmy z tego kraju, ponieważ sprawa z Brexitem nie była do końca jasna i nie chcieliśmy za bardzo ryzykować. Za to wiedzieliśmy na pewno, jakie kraje wykluczamy. Wśród państw znajdujących się na tej liście znalazły się: Niemcy, Hiszpania, Portugalia i Islandia- z różnych przyczyn.
Tak więc padło na Holandię, teraz właściwie Niderlandy. No i jesteśmy. Od dwóch miesięcy jakoś sobie tutaj żyjemy, z różnym skutkiem ;)
Z czego słyną Niderlandy? Z tulipanów, wiatraków, legalne marihuany i ogromnej tolerancji.
Jak przedstawiają się statystyki moich obserwacji?
Tulipany- widziane raz w sklepie i raz w wazonie w naszym salonie.
Wiatraki- zaobserwowane cztery: dwa z nich widuję regularnie w drodze do pracy, jeden stoi niedaleko naszego miejsca zamieszkania, jeden widziałam raz przy okazji wyjazdu do innego miasta, tuż po przyjeździe do Niderlandów.
Marihuana- potwierdzam ;)
Tolerancja- w sumie nie widzę większej różnicy w zachowaniu ludzi, niż w Polsce- być może przez to, że mieszkam w niewielkim mieście- ale coś, co rzuciło mi się w oczy to często spotykane tęczowe flagi rozwieszone tu i ówdzie.
Pomysł na Kwidzyniankę w Niderlandach urodził mi się już na miejscu, kiedy to zaczęłam dodawać na IG pierwsze zdjęcia stąd. Moim celem jest prowadzenie regularnej relacji z tego wyjazdu, który coraz realniej staje się wydłużać. Do tej pory nie zwiedziłam zbyt dużo, ponieważ nie posiadam samochodu, ale udało mi się być w kilku miejscach.
Wszystko relacjonuję na bieżąco na Instagramie @bohemianatelier - zapraszam ;)
Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła była pogoda. W życiu nie byłam w sytuacji, w której w styczniu (!) o godzinie 17:20 jest jeszcze jasno. Co prawda dzień wstawał nieco później, bo ok. 8:30, ale to i tak było dla mnie zaskoczeniem. Teraz już jasność mamy, mniej więcej od 7 do 19. Czad, co nie?
Kolejną jest ogromna ilość rowerzystów. Przed wyjazdem słyszałam, że ludzie w Niderlandach cenią sobie ten środek transportu, ale nie sądziłam, że aż na taką skalę. Będąc w Danii 10 lat temu myślałam, że większej ilości rowerzystów nigdy nie spotkam, ale wystarczyło poczekać dekadę, ruszyć w kolejne miejsce na Ziemi i przekonać się, że się myliłam.
Czasami spacerując chodnikiem (który miejscami jest dużo mniejszy niż droga rowerowa i często służący za parking dla skuterów, motorów i samochodów) mam wrażenie, jakbym była dziwna :D Serio, rowerzyści potrafią rzucić takie spojrzenie, jeśli nie poruszasz się na dwóch kółkach, jakbyś przynajmniej zjadł ostatniego śledzia sąsiadowi (tak, śledzie są tu bardzo popularne). Ostatnio, autentycznie, byłam jedynym pieszym.
Co już zwiedziłam?
Tak jak pisałam na początku- niewiele. Plany były wielkie, niestety pogoda, która nie rozpieszcza często je krzyżowała, a w zeszłą niedzielę, gdy razem ze współlokatorami zaplanowaliśmy wyjazd do Rotterdamu do Holandii zawitał coronavirus i sprawa się rypła.
Jednakże... kiedy tylko mamy okazję razem z moim Ukochanym spacerujemy. Pierwszy spacer poświęciliśmy na poznanie okolicy, drugi na poznanie okolicy i jej okolic i tak dobrze nam się chodziło, że zaszliśmy do sąsiadującego miasta.

Idąc za ciosem kolejne spacery były coraz dłuższe, aż ostatni skończył się nad morzem, co nie przyniosło przyjemnych skutków, ale przynajmniej mamy ładne zdjęcia :)
Często mówiłam mojemu Ukochanemu, że marzy mi się mieszkać nad morzem. Było to jeszcze w Polsce, w Toruniu, kiedy to przez pewien czas dosyć intensywnie myśleliśmy o wyprowadzce z Torunia. Moje marzenie się spełniło tutaj, ponieważ teraz mieszkamy w odległości 4 km od plaży. Czy to nie cudowne?
W następnym wpisie chętnie podzielę się większą ilością zdjęć ze spacerów :)
Miłej wiosny! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz