środa, 17 lipca 2019

Cozy.

Uświadamiając sobie, że ostatni post na tego bloga napisałam pod koniec maja postanowiłam usiąść przy laptopie i podzielić się z Wami czymś ciekawym.
Długo nie mogłam zebrać myśli, dlatego zrobiłam sobie małą czarną- już drugą dzisiaj, odpaliłam kominek, do którego wlałam nowy olejek zapachowy o magicznej i dziwnie uspokajającej mnie nazwie Feng Shui i usiadłam przy moim ulubionym, zielonym oknie.



Zastanawiając się o czym mogę napisać zaczęłam wąchać kawę (uwielbiam to robić, a odkąd sama miele sobie ziarna i zaparzam je w kawiarce sprawia mi to jeszcze większą przyjemność). Jej mocny aromat zaczął przeplatać się z wonią olejku unoszącą się w powietrzu i muszę przyznać, że to połączenie zapachów przenosi mnie w mega przytulne, ciepłe miejsce. Teraz co chwilę robię przerwę w pisaniu, żeby zaciągnąć się jeszcze raz tym zapachem. Mogłabym mieć takie perfumy ;)
W każdym razie, gdy zaczęłam zastanawiać się o czym napisać zrozumiałam jak blisko mnie znajdowała się odpowiedź na to pytanie- leżała tuż przed moim nosem w materiałowej torbie, w której wożę ją do pracy i z powrotem, ponieważ jest za duża, by zmieścić się w mojej małej, brązowej torebce, którą ostatnio sobie upodobałam. Mowa tu o książce.

To nie będzie recenzja, a raczej niedowierzanie temu, jak bardzo może ona wpłynąć na człowieka (ta książka, rzecz jasna).

Już jakiś czas temu na Instagramie-> @bohemian__atelier wstawiłam zdjęcie z działki. Było to w zeszłym miesiącu, gdy przy okazji dnia dziecka pojechaliśmy z Rodzicami i moim młodszym Bratem na grilla. Wtedy zdążyłam ją otworzyć i przeczytać kilka pierwszych stron, bo zaraz musieliśmy się zbierać do domu, później jakoś wyleciała mi z głowy, aż w końcu chwyciłam inne książki, a ta poszła w odstawkę na jakiś czas.
Wróciłam do niej kilka dni temu, ponieważ zrobiłam sobie kolejną przerwę od czytania "Włochów", a jeśli o nich chodzi to bardzo mi się podoba i pozwala poznać to cudowne państwo od podszewki, ale ci, którzy mnie znają wiedzę, że książki ze zbyt dużą dawką historii nie są dla mnie do przeczytania na raz.
Hygge, bo o ten tytuł się rozchodzi zabieram ze sobą do pracy i czytam ją w autobusie- to już taka moja rutyna, która pozwala mi miło wykorzystać chwilę wolnego czasu.
Dzięki tej książce zaczęłam na nowo doceniać drobnostki. Cieszy mnie siedzenie z moim ukochanym na łóżku po całym dniu  w pracy, cieszy mnie widok mojego kota, który zawsze, gdy czuje, że wracam do domu czeka na mnie siedząc na zielonym krześle przy drzwiach, cieszy mnie duża ilość koców i poduszek rozmieszczonych po całym naszym pokoju oraz to, że robię to co kocham.
Cieszę się, gdy w spokoju mogę zaparzyć sobie kawę w taki sposób, jaki lubię najbardziej; to, że mogę opatulona kocem, z książką pod pachą i kubkiem gorącego napoju, lub kieliszkiem zimnego wina usiąść na balkonie i cieszyć się piękną pogodą. Uwielbiam spędzać czas siedząc przy moim ulubionym zielonym oknie i oglądać drzewa. Ćwiczenia i długie, leśne spacery, które odbywaliśmy w zeszłoroczną wiosnę też sprawiały mi wiele radości, ale teraz nie mogę zmotywować się, by do nich wrócić.
Radość daje mi nawet posprzątanie w szafie, czy zmycie zalegających naczyń. Nie wiem czy to zasługa tej lektury, ale cokolwiek robiąc, gdziekolwiek będąc czuję, że jest mi dobrze. Z moją umiejętnością szybkiej adaptacji wszędzie potrafię poczuć się jak w domu.

Czytając Hygge czuję spokój, naprawdę. Autorka pisze wszystko w tak harmonijnym stylu, że czuję się, jakbym słuchała Pani Anny Dymnej, która jest moją ogromną inspiracją.

Czytając Hygge zrozumiałam, że od wielu lat dążę do tego, co ono symbolizuje, ale nigdy nie nazywałam tego w ten sposób. Teraz też nie będę, bo po co? Myślę, że mogłoby to być lekko wymuszone. Ja zwykłam nazywać ten stan, zachowanie, itp. przytulnym, chociaż częściej używam angielskiej wersji nazywając wszystko 'cozy'.

Już jakiś czas temu wpadłam na pomysł wprowadzenia nowego elementu na blog, a książka, którą właśnie czytam nakierowała mnie na właściwy tor. Czekajcie, więc na końcówkę lipca, ponieważ to wtedy ruszy pierwszy post z nowej serii :)

Trzymajcie się ciepło i zawsze żyjcie w zgodzie z samym sobą,
Martyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz