Muszę przyznać, że jestem podekscytowana, bo niedawno zaczęły się przygotowania do naszego ślubu. Wiem, że mamy jeszcze bardzo dużo czasu, ale nie wyobrażam sobie jak mogłabym czekać jeszcze rok i nie robić w tym kierunku zupełnie nic. Zawsze zastanawiam się jakim sposobem są na świecie pary, które mogą zostawić wszystko na ostatnią chwilę. Dobrze wiecie, że sama mam słomiany zapał do wielu rzeczy, ale w tym wypadku zadziwiam samą siebie. Może dzięki temu planowaniu wyleczę się z tej męczącej cechy charakteru, a może lepiej nazwać to przyzwyczajeniem.
Ach, gdybym ja nastolatka przeczytała to, co teraz tutaj piszę, ba... gdybym usłyszała co teraz myślę i jak ekscytuję się ślubem, postukałabym się w głowę i powiedziała, że ślub to bezsensowny papierek, który nie jest nikomu potrzebny. Taką wizję trzymałam w sobie jeszcze kilka lat temu, a potem nagle BUM, jak bańka mydlana prysły wszystkie moje dotychczasowe przekonania i zapragnęłam pięknego ślubu, domku za miastem masę dzieci i bandę psów.
Czy to przez starzenie się? Całkiem prawdopodobne, wszak zegar biologiczny tyka, a ja w czerwcu skończyłam dwadzieścia pięć lat (możecie o tym przeczytać w moim pełnym smutku wpisie [KLIK] dotyczącym postanowień na ćwierćwiecze i jego smutne podsumowanie)
W każdym razie, nieważne jest to dlaczego tak się u mnie podziało, a to, że faktycznie coś się zmieniło i to chyba na lepsze.
Oczywiście nie chcę, żeby ktokolwiek uważał mnie za specjalistkę w tym temacie i mówił potem, że mam się za nie wiadomo kogo tylko dlatego, że wychodzę za mąż. Jest to po prostu dla mnie czymś przyjemnym i mam nadzieję, że będzie w przyszłości pomocne, chociażby jednej osobie. Sama uwielbiam blogi i profile instagramowe, które poświęcone są ślubom i w których mogę poszukać pomocy. Mam nadzieję, że i moje przemyślenia będą komuś potrzebne :)
Mamy datę, to już coś!
Tak! Z tym mieliśmy naprawdę sporo problemu, ponieważ ja chciałam brać ślub wiosną, najlepiej na początku maja, żeby w moim bukiecie mogły znaleźć się cudownie pachnące konwalie, a słońce przebijające się przez już zielone drzewa delikatnie muskało pastelowe dekoracje ogrodu,a mój ukochany zamarzył o jesieni. I to nie byle jaki jesienny dzień, a ostatni października, czyli Halloween. Czy którakolwiek z Panien Młodych, która nie jest Gotką, ani nie fascynuje jej mrok chciałaby powiedzieć "Tak" w przeddzień Wszystkich Świętych? Nie wiem, ale ja na pewno nie. Do tej pory nie wiem, czy Michał żartował, ale teraz na szczęście już nie muszę się tym martwić, bo MAMY TO! Kiedy pod koniec maja temat zszedł na datę ślubu zrozumiałam, że mężczyzna, z którym rozmawiam jest właśnie tym Mężczyznom i cieszę się, że nasze drogi się zeszły.Już od jakiegoś czasu po głowie chodziła mi pewna, bardzo istotna dla nas i naszego związku data, ale z jakichś powodów nie chciałam zaczynać tego tematu i zaproponować mojego pomysłu. Do tej pory nie mam pojęcia co mnie powstrzymywało.
Tego dnia, gdy leżąc rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym nagle zaczął się temat ślubu, co mnie ucieszyło, z resztą sami się przekonacie jak bardzo lubię rozmawiać właśnie o tym. Byłam szczęśliwa podwójnie, ponieważ to Michał zaczął, a to raczej nieczęsto spotykane ;) Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy aż w końcu padła propozycja idealna. Najpierw rok:2020, później pora roku: wiosna czy jesień. Powiedziałam, że w sumie jesień może być, pod warunkiem, że nie będzie to 31.10. Teraz przyszła kolej na miesiąc: wrzesień. A co jest we wrześniu? (podpowiedź: nie chodzi o rozpoczęcie roku szkolnego) Nasza rocznica. Okrągła, dziesiąta rocznica naszego związku. Czy może być lepiej? Jest idealnie!
Data ślubu i co teraz?
Kiedy doszło do mnie, że mamy już ustaloną datę ślubu zrozumiałam jak wiele jest jeszcze przed nami i jak dużo mam teraz możliwości. Dzięki terminowi mogę ustalić to czy sala jest wolna i czy czas wtedy mają osoby, które zatrudnimy, czyli zespół i fotograf, między innymi. Ustalenie daty ślubu jest wg. mnie tak ważne, jak wstępna lista gości, dlatego były to jedne z pierwszych rzeczy, jakie zrobiliśmy, innymi zajmuję się "nieoficjalnie", przeglądając tylko rzeczy, które zwróciły moją uwagę ;)
Orientacyjna lista gości
Oczywiście zanim zaczęliśmy szaleć (no dobra... zanim ja zaczęłam szaleć) z wyborem zespołu i fotografa, pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było oszacowanie liczby gości i wstępna lista osób, które chcemy zaprosić. To pozwoliło nam wyobrazić sobie sumę, jaką będziemy musieli przygotować na wynajem sali i noclegów dla gości z daleka.
Nic z tych rzeczy nie było wprawdzie dosłowne, ale udało nam się realnie spojrzeć na chyba najważniejszy wydatek.
Organizacja? Ale w czym?
Jestem lekko szalona, więc oglądanie sukien ślubnych i przeszukiwanie specjalistów zaczęłam jeszcze zanim Michał mi się oświadczył, no bo przecież wiedziałam, że w końcu to zrobi ;) W Internecie znalazłam świetną stronę [KLIK], która jest organizerem on-line. Na tej stronie znalazłam świetny zespół. Przesłuchałam ich wykonania kilka razy i byłam zachwycona, zwłaszcza, że wesele mojej kuzynki, na którym był saksofonista obudziło moje odsunięte na bok zamiłowanie do tego rodzaju muzyki. W majówkę napisałam do tego zespołu i okazało się, że są dostępni w "Naszym Dniu". Banan nie schodził mi z twarzy przez następne kilka godzin. Miły pan przesłał mi repertuar zespołu, kilka linków do odsłuchania i (ogromnie długą) listę piosenek, z której mieliśmy wybrać przynajmniej 70. (teraz mamy ich już 140, a jeszcze nie odsłuchaliśmy wszystkiego ;)
Strona, o której mowa wystarczała mi bardzo długo, ale w końcu zaczęłam na poważnie myśleć o klasycznym, papierowym rozwiązaniu, jak przystało na osobę uzależnioną od kupowania zeszycików itp.
Strona, o której mowa wystarczała mi bardzo długo, ale w końcu zaczęłam na poważnie myśleć o klasycznym, papierowym rozwiązaniu, jak przystało na osobę uzależnioną od kupowania zeszycików itp.
W Internecie znalazłam ogromną ilość opcji, ale moja uwagę przyjął Organizer Ślubny Niezbędnik, który jest po prostu niesamowity. Już kilka razy próbowałam wygrać go w konkursie na Insta, ale nie mam w nich szczęścia, dlatego chciałam go kupić. Miałam go już w koszyku, kiedy coś mi przerwało i musiałam odłożyć to na kiedy indziej, ale tak się złożyło, że gdy pewnego razu przyjechała Rodzina mojego narzeczonego wyladowalismy w księgarni, gdzie jego Mama znalazła inny planer ślubny i doszła do wniosku, że musimy go kupić :)
Wyszło nawet lepiej, bo jego koloru pasują do mojej wizji ślubu, a i jego środek jest bardzo pomocny.
Boję się tylko, że wypełnię go już dwa lata przed ślubem i będę musiała kupować jeszcze jeden, żeby mieć co robić przez resztę czasu :D
Boję się tylko, że wypełnię go już dwa lata przed ślubem i będę musiała kupować jeszcze jeden, żeby mieć co robić przez resztę czasu :D

I to tyle w pierwszym wpisie z nowej serii, mam nadzieję, że taka forma przypadnie Wam do gustu, bo naprawdę temat ślubu jest na tę chwilę jednym z moich ulubionych tematów ;)
W następnym wpisie skupie się na organizerze.
Have fun!
Have fun!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz