czwartek, 31 grudnia 2020

Żegnaj, 2020...

 Hej, cześć!

Dacie wiarę? Rok 2020 właśnie się kończy. Zapewne większość z nas nie mogła się już doczekać grudnia. Jedyne, co nam pozostaje to mieć nadzieję, że 2021 nie będzie gorszy.

Niełatwo było nam się przyzwyczaić do "nowej rzeczywistości", jak to wszyscy nazywają obecną sytuację na świecie. Wiele rzeczy się zmieniło, a my nie byliśmy na to przygotowani. Jestem pewna, że gdybyśmy dostali jakiekolwiek ostrzeżenie kończący się właśnie rok nie byłby taki traumatyczny.

To co, może małe podsumowanie?

Styczeń.

Razem z moim ukochanym pełni zapału i nadziei w połowie miesiąca wyruszyliśmy w świat podbijać Holandię. Było cudownie- mieliśmy fajną pracę, świetnych współlokatorów, poznaliśmy masę ludzi oraz piękne miejsca.

Luty.

W Holandii rozpoczęły się ferie, więc musieliśmy zmienić pracę. Ta druga już nie była taka fajna, ale dzięki niej poznaliśmy dwie wspaniałe dziewczyny, więc jakiś plus się znalazł.

Marzec.

Jeden z nielicznych, słonecznych wolnych dni skusił nas na wycieczkę nad morze, do którego mieliśmy niecałe 4 km drogi spacerkiem, niestety w drodze powrotnej złapał nas sztorm, po którym się przeziębiliśmy i chorowaliśmy przez 2 tygodnie. Wtedy też covidowa sytuacja na świecie zaczęła mknąć z prędkością światła, więc postanowiliśmy wrócić do Polski. W tym miesiącu padła też decyzja o przełożeniu Naszego Wielkiego Dnia </3

Kwiecień.

Dwa tygodnie kwarantanny; 14 dni przymusowego siedzenie w mieszkaniu (na szczęście z balkonem) i pierwsze święta spędzone bez Rodziny. Plus tego miesiąca jest taki, że zaczęłam ćwiczyć z Ewą Chodakowską, która w połowie kwietnia rozpoczęła treningi live.

MajCzerwiecLipiec.

Kilka miesięcy zlało mi się w jeden, ponieważ niemal każdy dzień wyglądał tak samo. Przez epidemię (przynajmniej tak sobie tłumaczę) nie mogłam znaleźć pracy w Toruniu, ciągle ćwiczyłam i ogarniałam mieszkanie. Nadrobiłam książkowe zaległości i zaczęłam rozmawiać z Nymerią. Jestem przekonana, że ją rozumiem. W ciągu tych kilku miesięcy zapadły mi w pamięci 3 dni; Urodziny mojej Mamy w maju, moje urodziny, podczas których mogłam spotkać się z przyjaciółmi niewidzianymi od listopada w czerwcu, urodziny mojego brata w lipcu i nasza czerwcowa sesja narzeczeńska.

Sierpień.

Fale gorąca, wynajdywanie sobie zajęć, rozbudzanie kreatywności i pisanie. Dodatkowo pokonałam jeden ze swoich lęków pokazując się na publicznej plaży w bikini, czego nie zrobiłam od ośmiu lat. Nadal ćwiczyłam, chociaż w pewnym momencie musiałam zrobić przerwę, ponieważ ból lędźwi nie pozwalał mi się ruszać... nie jestem pewna tylko tego, czy było to w sierpniu...

Wrzesień.

Od początku miesiąca serce pękało mi każdego dnia, a im bliżej było do 18.09. tym bardziej mój nastrój się pogarszał. Mimo że ten dzień miał wyglądać zupełni inaczej to i tak bardzo miło go wspominam. W końcu to nasza dziesiąta rocznica. Życzę każdemu by miłość i przyjaźń w związku nasilały się w tym samym tempie. Ciągle ćwiczę.

Październik.

Wyprowadziliśmy się z Torunia. Wszystko, co zebraliśmy przez 8 lat spakowaliśmy w 40 kartonów, 4 walizki, 4 torby, kilka worków, zapakowaliśmy w 2 samochody i na dwie raty wywieźliśmy do Rodzinnych domów. Miałam tydzień na rozpakowanie i pochowanie gdzie tylko się da naszych "czamadanów", bo w planach był powrót Holandii, niestety druga fala epidemii popsuła nam plany. Zrozpaczona, "uwięziona" w Polsce ciągle ćwiczyłam. Sytuacja polityczna zaczęła mnie totalnie wkur...zać ;)

Listopad.

Nadal ćwiczę, ale czuję się źle. Wiem, że coś jest nie tak, ale nie do końca wiem co. Jedyne czego jestem pewna to to, że zbyt wiele rzeczy nagle ma mnie spadło. Okazało się, że wszystkie złe emocje były potęgowane pogorszonymi wynikami tarczycy. Od ostatniej niedzieli listopada nie jem glutenu. Na BlackFridayowej promocji wykupiłam roczny dostęp do ćwiczeń na beactivetv.pl

Grudzień.

Odliczam dni do końca roku i w myślach błagam los, by kolejny rok nie był taki tragiczny.


Nie chcę być jednak negatywnie nastawiona, ponieważ nie po to tyle lat uczyłam się doceniać dobre chwile, żeby skupiać się tylko na negatywach. Dlatego też poniżej pozwoliłam sobie wypisać listę pozytywnych aspektów 2020 roku.

  • Poznałam kolejny kraj, inną kulturę i świetnych ludzi.
  • Dzięki kilku miesiącom poza Polską mogłam poćwiczyć angielski.
  • Zapałałam miłością do ćwiczeń, co poprawiło mój wygląd, samopoczucie i sylwetkę.
  • Od kwietnia do końca roku straciłam ok. 40 cm w obwodach tylko ćwicząc.
  • Przełamałam swój lęk i świetnie bawiłam się podczas weekendu nad jeziorem z przyjaciółmi.
  • Przeczytałam dużą ilość książek.
  • Znalazłam kilka nowych zainteresowań.
  • Przez przełożenie ślubu dłużej mogę się cieszyć statusem narzeczonej i mam więcej czasu na wypracowanie wymarzonej sylwetki.
  • Dzięki nowej diecie mogę poznawać przepisy i produkty, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia.
  • Zacieśnienie więzi z moim kocim przyjacielem.
Myślę, że jak na tak niewdzięczny rok znalezienie dziesięciu plusów jest raczej dobrym wynikiem, bo to niemal jeden plus na każdy miesiąc.

Damy radę!
Martyna